niedziela, 7 września 2014

Rozdział 4.1

W pokoju zaczęło się robić ciemno i... chłodno?  Okno mieliśmy zamknięte, każdy zaczął nakładać na siebie jakąś bluzę. Zerknąłem na ściany. Stuknąłem w jedną i skrzywiłem się.
- Toż to jest drewno - mruknąłem - nie ocieplone ni nic... - przejechałem dłonią po ścianie - a ścianka jest zaszpachlowana czymś i pomalowana... świetnie - warknąłem i wyjąłem z torby drugą bluzę.
- Czyli, że będziemy tu marznąć - odezwał się zdenerwowany Ras. - Co to za pojebany ośrodek!
- Nie denerwuj się tak - Spectra odezwała się spokojnym i delikatnym głosem.
- Kiedy to kurwa nie normalne! Co to za warunki!
- Ras uspokój się! - wrzasnąłem na niego. - Mamy inne zmartwienia niż komfort ośrodka.
Od razu się zamknął. Do naszego pokoju wbiegła Annie, zastępczyni gospodarza klasy. Zawołała nas na kolacje. Wszyscy powolnym krokiem zeszliśmy na dół. Po drodze widziałem, że każdy naciąga na siebie dodatkowe okrycie. Taiga wbiegła szybko do swojego pokoju i wzięła jakąś bluzę.
Musieliśmy przejść przez kilka krętych korytarzy, aż w końcu doszliśmy do jadalni. Nie znosiłem łazić, jakoś jak schodziliśmy na obiad nie odczułem tego, ale teraz gdy byłem zmęczony miałem wrażenie, że to bardzo odległe pomieszczenie.
Usiedliśmy przy tym samym stoliku co na obiedzie. Zaskoczył nas widok Clay'a, który uśmiecham się do nas szeroko i machał lekko dłonią łokciem podtrzymując kulę.
- Spectra, masz wielkie gratulacje od lekarza. Zrobiłaś profesjonalne prowizoryczne usztywnienie - Spectra zarumieniła się i usiadła niepewnie.
- D-dziękuję - jęknęła się.
Zjedliśmy w ciszy dość skromną kolację. inaczej nie dało się nazwać zupy mlecznej. Której z resztą nawet nie zjadłem. Jestem wybredny, nie jem byle czego. Bogu dzięki, że zostawiłem sobie coś z podróży.
Siedziałem i czekałem na resztę. Czułem jak w nogach pulsuje mi ból. Byłem zmęczony, wiedziałem, że powinienem szybko zasnąć, a jednak w to wątpiłem po przez ostatni bieg zdarzeń jaki nas spotkał. Jak można zasnąć po tak dziwnym  zdarzeniu? Zamknięci w lustrzanym labiryncie...
Westchnąłem i wstałem od stołu, gdy Spectra już zjadła. Nie wiem czemu, ale Taiga mimo tego iż zjadła chwila po tym jak dostała szybko zjadła nadal siedziała.
Mimo wszystko nadał była dla mnie jedną wielką zagadką.
Poszedłem razem ze Spectrą na górę do naszego pokoju zero. Ten numerek nadal mnie bawił.
Usiadłem na łóżku i zacząłem rozmyślać.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział naprawdę wyjątkowo krótki... nie miałam weny i zbytnio jakby czasu...
Chlip Chlip... teraz tak będzie niestety... szkoła się zaczęła a opowiadanie jak raz w tygodniu się pojawi to będzie dobrze, ale może się zdarzyć, że nie będę pisać nawet miesiąc... przykro mi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz