Rozdział 2

Pierwszy raz zdarzyło mi się zasnąć na lekcji. Kiedy zadzwonił dzwonek powoli otworzyłem oczy. Mruknąłem z niezadowolenia, kiedy spojrzałem w lewo zauważyłem, że dziewczyna się na mnie gapi.
- Od kiedy się tak gapisz? - zapytałem trzymając twarz na ręce, przez bluzę raczej bełkotałem niż mówiłem.
- Cały czas - uśmiechnęła się - Jesteś słodki kiedy spisz.
Otworzyłem szerzej ozy po czym zacząłem się zbierać, gdyż Ras zaczął mi kopać krzesło ponaglając mnie.
Niemrawo poszedłem za kumplami. Dziewczyna szła za nami, nie odstępowała nas ani na krok.
Zaczęło mnie to denerwować. Doszliśmy do naszej sali. Wchodziłem ostatni, kiedy miałem zamykać drzwi dziewczyn wśliznęła się szybko i spojrzała na mnie uśmiechając się szeroko.
- Wyjdź! - wrzasnął na nią Rassell i zaczął ją wypychać za drzwi.
- Uspokój się! - Rori zeskoczył z parapetu i zaczął odciągać Ras'a który się rzucał jak szalony kibic na meczu.
Popchnąłem Aliessę w stronę fotela i posadziłem ją. Spojrzała na mnie ciut zaskoczona, a po chwili się uśmiechnęła. Ras wrzeszczał coś pod jej adresem, chyba padło nawet kilka obraźliwych słów. W tym momencie dziękowałem, że Rori ma siłę jak dwóch chłopów.
- Powiedziałaś, że pokażesz tu, więc pokazuj - mówiłem lekko zdenerwowany.
Dziewczyna powoli i spokojnie wyjęła tą samą księgę co na lekcji. Otworzyła ją na tej samej stronie.
- To wcale nie takie najciekawsze, ale jedne z popularniejszych - odezwała się wpatrzona w skrawek gazety.
Wziąłem od niej księgę i położyłem na stole, zaciekawiony Rassell przestał się rzucać i podszedł razem z Rori'm. Czcionka była inna niż w teraźniejszych gazetach, dlatego też dziwnie się czułem gdy ją czytałem.
"Zabójstwa w Austech" tytuł niby wydawał się ciekawy.
"W małym miasteczku o nazwie Austech dochodziło ostatnio do dziwnych morderstw. Niektóre były upozorowane na samobójstwa, jednak jeden charakterystyczny szczegół jasno mówił, że zabójcą jest jeden i ten sam sprawca"  Skrzywiłem się lekko. Nikt nigdy nie mówił o morderstwach ani chociażby o jakichś wypadkach. Austech od kiedy tylko pamiętam było bardzo spokojnym miastem. Czyżby wszyscy chcieli to wymazać z pamięci? "Nie ma jeszcze zbytnich dowodów aby ustalić kim on jest. Nie zostawia śladów, nie licząc jednego. Każda z ofiar miała sprytnie schowane pod ubraniem wypalenie.
- To tak jakby ktoś znakował krowę. Mimo iż jest ten znak nie możemy ustalić sprawcy.
Wypowiada się naczelny z policji."
Kartka w tym miejscu była rwana i nie mogłem doczytać tego co było dalej.
- Co jest dalej? - zapytał zaciekawiony Rori, był równie zaskoczony co ja.
- No właśnie - poparł go Rassell.
- Sama nie wiem - pokręciła bezradnie głową - Chciałam się tego też dowiedzieć. Gazeta jest z siedemdziesiątego ósmego...
- Czyli sprzed trzydziestu sześciu lat... myślisz... - zaczął niepewnie Rori
- W zasadzie on może jeszcze żyć. Nie wiem czy go złapali. A co jak tam siedzi gdzieś w ukryciu...
- Weź kurwa nie strasz! - odskoczył wystraszony Ras, zawsze bał się dwóch rzeczy, braku akceptacji i tego, że ktoś go zabije. Zapewne poczuł się zaskoczony. Najwidoczniej obraz wspaniałego i spokojnego miasta które do tych czas znał właśnie legło w gruzach. Usiadł w koncie i zwinął nogi pod brodę.
Podszedłem do niego i położyłem mu rękę na ramieniu.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze - uśmiechnąłem się do niego lekko.
- Skąd wiesz? - mówił z łzami w oczach. Pierwszy raz widziałem aby był tak wystraszony.
- Bo wiem - przytuliłem lekko przyjaciela. Po czym szybko wstałem i spojrzałem na dziewczynę. - Czyli chcesz się dowiedzieć, czy go złapali? - zapytałem marszcząc brwi.
- Tak.
- I chcesz, abyśmy ci pomogli? Tak?
- Zgadza się. - kiwnęła głową.
- A po co jesteśmy ci potrzebni? - podszedłem bliżej.
Nie rozumiałem już tego. Przecież sama mogła poszukać. Po co jej byliśmy? Chce nas narażać dla swoich zachcianek? Wręcz przesada. Nie zgadzam się na to, jeśli mam być tylko po to aby chronić jej zasrane życie to ja dziękuję za taki biznes, wręcz pieprzę to!
- To podejdźcie wszyscy - Ras niepewnie podszedł do niej, teraz już w ogóle jej nie ufał. - Pokażcie dłonie po wewnętrznej stronie. - wykonaliśmy jej polecenia, dołożyła swoją dłoń.
Pierwszy raz zauważyłem, że nie tylko ja mam takie dziwne znamię na dłoni. Odchodząca od kciuka kreska rozdzielająca się w okolicach połowy, ciut przypominała literę "A" lub odwrócone "V". Prędzej to drugie.
- Co to jest? - zapytał poddenerwowany Rassell.
- Znamię - odparła Aliessa - Takie samo miała każda ofiara w Austech...
- Skąd to wież? - przerwał jej Rori
- Znalazłam w internecie stare zdjęcia z śledztw. Niestety nie było tam żadnych przydatnych informacji. - spojrzała smutno na znamiona.
- Ale co to oznacza? - dopytywał Rassell
- Sama nie wiem... ale możemy się tego...
W tym momencie zadzwonił dzwonek. Przerwał nam całą tą rozmowę, a dobrze wiedziałem, że Aliessa, nie będzie miała zamiaru rozmawiać o tym na tle klasy. Z jednej strony ją rozumiałem, sam nie miałbym ochoty, bałbym się, że ktoś może podsłuchać. Westchnąłem tylko ciężko.
Wyszliśmy z sali Rassell wyszedł wystraszony, zaczął się dziwnie rozglądać.
- Chodź -pociągnął go lekko za ramię Rori.
Kiedy czerwonowłosy poczuł, że Rori jest blisko jakby się uspokoił. Ucieszył mnie ten fakt. Aliessa wyszła przede mną, jak zwykle wychodzę ostatni. Już się nawet przyzwyczaiłem. Kiedy zamykałem drzwi na parapecie siedział kruk, łypnął na mnie swoim czarnym okiem po czym zniknął gdy mrugnąłem. Czyżby mi się przywidziało? Sam już nie wiem, uznałem to za stosunkowo dziwne.
Zamknąłem drzwi i powoli poczłapałem do klasy. Pani Hamel rzadko kiedy się spóźniała, tym razem jednak tak się stało. Już na wejściu oznajmiła, że da nam spokój bo musi wypełnić papiery poprawkowe dla tych którym nie udało się zdać. Usiadłem więc znów w tej samej ławce.
Kolejne półtorej godziny nic nie robienia. Już miałem dość... a przede mną były jeszcze dwie lekcje. Teraz natomiast miała być najdłuższa przerwa.... całe pięćdziesiąt minut dla nas. Tyle chyba nam wystarczy na obgadanie tego, czego nie dokończyliśmy na poprzedniej przerwie.
Na tej lekcji tak jak na poprzedniej zmorzył mnie sen. Nie śniło mi się chyba nic tak nadzwyczajnego... taką miałem nadzieję bo nie wiedziałem jak to nazwać...
Obudziłem się gwałtownie. Ławka stała... na środku sali gimnastycznej? Tak... ale to nie była sala naszego liceum. Rozejrzałem się uważnie, nigdzie nie mogłem znaleźć wyjścia... zostały mi jedynie okna. Podszedłem do jednego, nie zdążyłem go dotknąć a  za mną ktoś się pojawił.
Niska blond dziewczyna. 
Podeszła do mnie wyłaniając się z cienia kąta. Miała na sobie czarną sukienkę przepasaną białym pasem. Równie białe miała na sobie bolerko. Włosy spięte w luźne kucyki.
Nie widziałem jej twarzy. Zasłoniła się grzywką ściętą niby na równo, a jednak cieniowaną... buty miała do kolan, czarno białe. Dość dziwnie to wyglądało, a jednak całkiem się komponowało. Podniosła lekko wzrok, spojrzała na mnie.
Nie potrafiłem tego określić, ale chyba miała szkła kontaktowe... bo chyba nikt tak na prawdę nie ma fioletowych oczu... jeszcze takich cud nie widziałem, a widziałem wiele...
Podeszła jeszcze bliżej. Stanęła i spojrzała proso na mnie odsłaniając bardzo delikatne rysy twarzy, jasną cerę i ładne fioletowe oczy... nie miałem tylko pewności, że na pewno są prawdziwe. Podszedłem do niej na tyle blisko, że dzielił nas krok od styku. Nie ruszyła się, spojrzała tylko na mnie. Miała nad naturalnie duże oczy, nigdy takich nie widziałem.
- Jak się nazywasz? - odezwałem się, a echo poniosło mój głos na całą salę.
- Jestem Spectra - odezwała się niskim cienkim głosem po czym rozpłynęła się w powietrzu.
Rozglądałem się chwilę. Nigdzie jej nie znalazłem, nie kryła się w cieniu. Nagle zaczęło robić się ciemno, miałem wrażenie jakbym zaczął spadać po czym naprawdę widziałem jak spadam.
Obudziłem, wręcz podskoczyłem jak oparzony. Miałem przyspieszony oddech, nie orientowałem się przez chwilę gdzie jestem. Dopiero po chwili ujrzałem Aliessę i olśniło mnie...
Siedzę w klasie i wszystko jest ok.
- Co ci się stało? - zapytała z dziwną troską Aliessa.
- Nic... tylko śniło mi się coś dziwnego... i tyle...
- Co ci się śniło - zapytał zaciekawiony Rassell.
Rori wziął przykład ze mnie i także poszedł w kimę więc Rasselll nasłuchiwałby mojej rozmowy z Aliessą choćbym siedział na początku sali... bo mu się nudzi...
- Nic takiego... może kiedy indziej wam opowiem.
Zadzwonił dzwonek. Zaskoczyłem się, że zadzwonił myślałem, że minęło tylko kilka minut. Nie sądziłem, że przespałem całą lekcję. Obudziliśmy więc Rori'ego który tak jak ja poprzednio nie był zadowolony tym faktem.
Poszliśmy do naszej sali. Rzeczy nadal stały na miejscu.
- No więc co to oznacza? - zapytał ospale Rori.
- Nie wiem... ale się tego dowiemy... mam przyjaciółkę... ma na imię Spectra...
Zamurowało mnie gdy usłyszałem to imię. Miałem nadzieję, że to tylko głupi zbieg okoliczności, że może to ja się przesłyszałem w tym śnie... choć teraz nasuwało mi się jeszcze pytanie czy... to na pewno był sen?
Stałem tak znieruchomiały. Rassell mnie szturchnął lekko w ramię. Spojrzałem na niego. Wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli.
- No co? - zapytałem unosząc lekko ramionami.
- Coś się stało? Znasz ją? - zapytała Ali
- Nie... - odparłem niemrawo i pokręciłem głową.
 Choć teorii prawda była inna. Widziałem ją, jeśli była taka samo to mogłem zacząć się bać. Bo komu śni się dziewczyna, a potem ją spotyka na żywo? Chyba nikomu... zwłaszcza jeśli takowej nie znasz.
- To poznasz. - uśmiechnęła się do mnie. - Jutro przyjeżdża do miasta. Będzie mieszkać na obrzeżach Austech... zraz ta uliczka nazywa się Matajiri... czy jakoś tak - wzruszyła ramionami a ja znów zdębiałem.
- Ty tam mieszkasz co nie? - spojrzał na mnie pytająco Rori.
- No tak... Matajiri 7886... - zawahałem się. Mieszka blisko? Błagam nie...
- A ona mieszkać będzie na... - zerknęła na telefon wyszukując chyba odpowiedniej wiadomości po czym pomachała mi nim przed nosem. - 7883. - uśmiechnęła się.
Poczułem się tak jakby to była jakaś podła konspiracja... a Aliessa wydała mi się bardziej pojebana niż wcześniej stwierdził to Rori. 7883 był blokiem na przeciwko mojego... już czułem, że będzie to koszmar. Z góry założyłem nieprzespane noce i ogromny stres. Już nawet czułem się zestresowany.
- Wręcz świetnie - wymamrotałem i padłem na fotel. Chyba każdy usłyszał mój sarkazm.
- Nie cieszysz się? - zapytała Aliessa. - Z tego co czytałam w twojej teczce w okolicy nie będziesz miał nikogo znajomego oprócz niej... oj! - zakryła usta dłonią.
- Co ty zrobiłaś? - zerwałem się gwałtownie i spojrzałem na nią wściekle. - Jeśli nie zapomnisz tego co przeczytałaś to przysięgam, że nie wiem co ci zrobię!
- No dobrze... - wydawała się wystraszona.
O dobrze, niech wie, że nie dam się tak łatwo, nie miała prawa zajrzeć do mojej teczki. Nikt nie ma prawa oprócz osób uprawnionych... czyli w sumie nielicznych nauczycieli i reszty grona pedagogicznego. Tak... ja znałem dane każdego... ale taka była moja rola, byłem w końcu głównym gospodarzem nie moja wina.
- Dobra - usiadłem. - Gadaj jak niby nam pomoże ta cała Spectra - odezwałem się bez wyrazu. Chciałem zamaskować niepokój który we mnie rósł, przecież to nie może być przypadek, przestaję w to wierzyć.
- Spectra jest hakerem. Może dostać się do akt tej sprawy... co prawda nie będzie to jednego dnia... zabezpieczeń jest wiele, a hasła są bardzo zmyślne, czytałam o tym troszkę...
- Czyli mamy się włamać do tajnych akt... a jak ona niby to zatuszuje? Przecież zostaną ślady. - Rassell był całkiem niezły w te klocki, włamał się kilka razy na dziennik nauczycielski i zmieniał sobie i Rori'emu oceny. Umiał to zatuszować, tak że nic nie było widać.
- Racja... skąd to wież? - spojrzała na niego zaskoczona a jednak po chwili błysła jej iskierka w oku. - Znasz się na tym? - zapytała w końcu.
- Tak umiem... włamywałem się trochę do dziennika komputerowego... i na kilka innych stronek... umiem wszystko ładnie zatuszować tak, że nic nie widać. - usiadł dość dumnie na krześle przy stoliku.
- To świetnie! Dasz radę ze mną pracować? - odezwał się cienki głos.
Głos który już znałem. Zerknąłem w bok. Stałam tam. Ubrana w ciemnofioletową mini sukienkę. Miała na sobie jaśniejsze bolerko i wysokie czarne buty, takie same jak w moim śnie. Włosy także miała spięte w kucyki, tym razem ciut wyższe. I znów widziałem te fioletowe wielkie oczy. Bardzo ładne i bardzo tajemnicze. Nie umiem określić dlaczego tak bardzo mnie pociągają, może dlatego, że są tak wyjątkowe?
- Kim jesteś? Jak się tu dostałaś!? - zapytał dość groźnie a zarazem ochryple ( co dodało tylko tego, że wydawał się bardziej zdenerwowany niż był na prawdę ).
- Jestem Spectra - rzuciła czarną torbę po mój fotel i uśmiechnęła się - Cześć Ash. - rozejrzała się po pokoju, a gdy jej oczy stanęła na Aliess'sie pisnęła radośnie. - Ali!
- Spectra!
Rzuciły się sobie na szyję. Typowe zachowanie dziewczyn... zacząłem podejrzewać, że obie kiedyś siedziały choć dzień w psychiatryku... nawet byłem pewny, że choć jedna z nich ( konkretnie Aliessa ) miała jakieś problemy z głową.
- Skąd znasz jego imię? - Zapytał Rassell wskazując na mnie.
- O... bo... - zaczęła się plątać... wiedziała o mnie więcej niż było pewnie widać... więc może ten sen... to nie był tylko sen? Co tu jest grane!! - Aliessa mi opowiadała! - odezwała się jakby dopiero ją olśniło, że może tym się obronić.
- Czy ty przypadkiem nie kręcisz? - zapytał oschle Rori... widać było, że jej nie polubił... w końcu miał inne gusta, a nawet jeśli nie o to chodzi to jej zachowanie jest bardzo podejrzane, zapewne nie tylko ja to widzę.
- No skąd! - pomachała ręką i zrobił słodką i niewinną minę - Ali, masz bardzo fajnych przyjaciół... i bardzo - spojrzała na mnie i Rassell'a. - Słodkich. - uśmiechnęła się.
- Pff - Ras odwrócił głowę. Nie kręciła go żadna.
Rori poczuł się jakby urażony. W końcu w szkole jest uznawany za całkiem przystojnego, takie słowa to dla niego jak obelga. Nie został wymieniony. ale po chwili jakby dotarło do niego, że jak ma być wymieniony skoro na początku tak zareagował na jej obecność?
Ja natomiast mimo wszystko byłem bardzo zaniepokojony. Dziewczyna mąciła w głowie moich przyjaciół, ale ja po tym śnie nie wierzyłam w praktycznie żadne z jej słów.
- To jak? - spojrzała na Ras'a. - Pomożesz mi w tym włamie? Nie idzie mi tuszowanie śladów...
- Ugh... - westchnął i spojrzał na nią niemrawo. - Mogę ci pomóc... kiedy zaczniemy?
- Em... może od jutra? - uśmiechnęła się. - Wpadniesz do mnie.
- Do Ciebie? Na Matajiri 7883? - zapytał z niedowierzaniem. Rassell mieszkał na Traitorous Street 1... czyli nie dość, że blisko Kinghorn to jeszcze bardzo daleko od Matajiri. - Jak niby mam się tam dostać!!?
- Daleko masz? - dziewczyna spojrzała na niego unosząc jedną brew po czym jakby ją olśniło - Ah! No jo... to ja zajdę do Ciebie - uśmiechnęła się.
Miałem wrażenie, że to wszystko będzie trwać bardzo długo, a ta cała znajomość nie bardzo mnie kręciła... zwłaszcza jeśli chodzi o Spectre... jest bardzo podejrzana...
Zadzwonił dzwonek. Wszyscy za wyjątkiem Spcerty jęknęli... już każdy miał dość bezsensownych lekcji... w głębi ducha modliłem się o to, aby odwołali resztę lekcjo... miałem wszystkiego powyżej uszu!
Wyszliśmy z sali, jak zwykle ja na końcu. Przede mną wychodziła Spectra i uśmiechnęła się do mnie zalotnie. Już miałem mętlik w głowie... Niech jeszcze się okaże, że do tej naszej "grupy" dołączy kolejna wariatka to normalnie będzie prze cudnie!
Szliśmy powoli przez korytarz. Pod salą było pusto, zdziwiło mnie to, o ile dobrze kojarzyłem wszyscy nauczyciele byli obecni, więc nie mogło być zastępstwa i zmiany sali. Do sali też raczej nie weszli, minęła zaledwie minuta od dzwonka, a każdy nauczyciel właśnie w tych okolicach przychodzi.
Podeszliśmy bliżej, na drzwiach wisiała kartka z okropnym nie czytelnym pismem Harlyi.
         Jesteście zwolnieni z reszty lekcji.
Pozdrawiam, msc. Harlyi
Tylko tyle, a każdy był w niebo wzięty. Oparłem się o ścianę, po czym usiadłem. Odetchnąłem z ulgą. Obok mnie usiadł... a raczej padł na ziemię, Rassell. Spectra usiadła przede mną i patrzyła się na mnie z uśmieszkiem. Już się bałem dzisiejszej nocy.
- Ash - odezwał się Rori. - Co ty na to, aby z tej okazji pójść na... no sam nie wiem... jedno piwko?
Wszyscy spojrzeliśmy na niego. Ogółem nie mogliśmy jeszcze kupować alkoholu, ale Rori miał swoje wtyki i zawsze umiał załatwić takie coś. Uśmiechnąłem się do Rassell'a porozumiewawczo. W zeszłym roku na moich urodzinach już odstawiliśmy takie coś, kiwnęliśmy zgodnie.
- Idziemy z wami! - oznajmiła z uśmiechem Spectra, a Aliessa spojrzała na nią zaskoczona.
- Nie! - Odezwał się stanowczo Ras. - Mam już serdecznie dość waszego towarzystwa!
- Oj nie przesadzaj! - uśmiechnęła się do niego zalotnie. - My też chcemy się zabawić!
- Ja nie - odparła Aliessa, a Spectra spiorunowała ją wzrokiem.
- To ja z wami pójdę! - uśmiechnęła się.
- W sumie jeśli jej nie będzie. - Rassell spojrzał wrogo na Aliessę. Na prawdę jej nie polubił. - Ty w sumie możesz przyjść... przy okazji dogadamy się w kwestii tego całego włamania do tych akt czy coś...
- Super! - wydawała się naprawdę szczęśliwa.
Zebraliśmy się w końcu i wyszliśmy z Kinghorn. Aliessa poszła w lewo, a my w prawo. Rori nas prowadził do pewnego sklepu w którym pracował jego znajomy. Umówiliśmy się, że pójdziemy do mnie, z resztą Rassell u mnie zostawił swoje notatki, a Rori miał do odebrania mój stary motor. Wszystko było po drodze i przy okazji... no... dodajmy jeszcze to, że Spectra mieszka blisko... i tak musiałbym z nią iść, więc już kit w to. Rori kazał nam zaczekać przed sklepem. Minęło trochę czasu nim wyszedł. Uśmiechnął się.
Więc się udało, raźnym krokiem poszliśmy do mnie. Oczywiście droga musiała trochę potrwać, zacząłem się zastanawiać nad tym, aby zacząć jeździć autobusem bo nogi zawsze pod koniec dają mi do zrozumienia, że mają dość... stanęliśmy przed moim domem. Ojca jak zwykle nie było, zawsze wracał minimum po osiemnastej. Szedłem pierwszy by otworzyć drzwi.
Otworzyłem drzwi. Rassell od razu rozgościł się w salonie, jak zawsze kiedy do mnie przychodził. Rori poszedł w jego ślady. Spectra weszła powoli i rozglądała się dookoła. Tego typu zachowanie zawsze mnie denerwowało... jakby nie można było wejść normalnie do czyjegoś domu. Zamknąłem drzwi i usiadłem na kanapie obok Rassell'a .
Rori wyjął cztery butelki, chyba najlepszego piwa i rozdał nam. Z uśmiechem to przyjąłem. Ras również się uśmiechnął. Spectra nawet tego nie zauważyła, rozglądała się tylko ciągle po domu, jakby był jakiś najwspanialszy na świecie, a z tego co wiedziałem, niemal każdy dom w tej okolicy wyglądał tak samo... no chyba, że domownik miał jakieś widzi mi się i zmienił wystrój, a ojcowi się nie chciało, dlatego dom wygląda tak samo jak w dniu wprowadzki... nie licząc mojego pokoju.
- Spectra? - szturchnął ją Rori.
Spojrzała na niego lekko wystraszona po czym szybko się uśmiechnęła.
- Zagapiłam się. - odparła lekko.
- Zauważyliśmy - powiedział olewczo Rassell.
Jakoś piliśmy w ciszy... zazwyczaj nam się to nie zdarzało, ale tym razem była z nami także Spectra, nikt nie wiedział o czym można by rozmawiać. Ras odstawił praktycznie pustą butelkę i westchnął.
- O której? - odezwał się i spojrzał na Spectre, która akurat kończyła pić.
Pierwszy raz miałem styczność, z taką dziewczyną. W zasadzie zacząłem się do niej przyzwyczajać. Może... ciut polubiłem? Kto wie, jeszcze się zobaczy.
- Co o której ? - spojrzała na niego pytająco.
- O której jutro wpadniesz... - odezwał się rezygnacyjnie.
- Ah! Może po lekcjach? 
- Jak chcesz... mi to w sumie obojętne... 
- Okej - odezwała się przeciągle, po czym wróciła do picia. Chyba nie bardzo miała ochotę na rozmowę.
W końcu chyba Rori stwierdził, że dłużej w ciszy nie wysiedzi. Odłożył już pustą butelkę i spojrzał na mnie.
- W jakim stanie jest ten motor? 
Dopiłem resztkę i wstałem gestem wskazując mu by szedł ze mną. Reszta tak jakoś też poszła.
Poszliśmy przez kuchnię do garażu, w którym aktualnie stały dwa motory. Jeden był przeznaczony dla Rori'ego. Podszedłem razem z nim. Obejrzał go dokładnie uśmiechając się co chwila.
Chyba mu się spodobał. Był lepszy niż mój aktualny... według niego, jak dla mnie był zbyt... jakby to powiedzieć? Niebezpieczny? To chyba dostateczne określenie.
- Niezły. - spojrzał na mnie. - Pozwolisz na jazdę próbną?
- Jasne. - uśmiechnąłem się i rzuciłem mu pierwszy lepszy z brzegu kask.
Bez dalszych zbędnych ceregieli usiadł na motor i spojrzał na mnie znacząco. Otworzyłem wjazd. 
Usłyszałem znajomy warkot po czym Rori wyjechał z głośnym piskiem. Wyszliśmy zobaczyć jak bardzo się rozpędzi. Znałem możliwości tej maszyny, ale zawsze fajniej to wygląda niż się to odczuwa.
Jechał bardzo szybko po czym zniknął za zakrętem. O ile dobrze pamiętam była to ślepa uliczka więc za chwile powinien się pojawić z powrotem. A jednak mijały minuty, a on się nie pojawiał.
- Coś jest nie tak - wymamrotałem. Rassell skinął mi twierdząco głową. - Poczekacie? - Kiwnęli przecząco. Fuknąłem. - Na piechotę będzie za długo.
Z rezygnacją przyznali mi rację. Usiadłem na motor i szybko wyjechałem jadąc w tą samą stronę co Rori.
Gdy byłem na miejscu widok wstrząsnął mną. Podbiegłem do przyjaciela, który leżał nieruchomo na ulicy.
Wokół niego było dość dużo krwi. Miałem nadzieję, że nic wielkiego mu się nie stało.
- Rori? - szturchnąłem go. 
Nie zareagował. Wziąłem telefon i szybko zadzwoniłem po karetkę. Po około pięciu minutach na miejscu był także Rassell i Spectra. Dziewczyna przytknęła dłoń do ust a jej oczy stały się jeszcze większe. Chyba zrobiło jej się też słabo. Ras ją podtrzymał gdy straciła lekko równowagę.
- Co się stało? - zapytał z niepokojem spoglądając na Rori'ego.
- Nie mam pojęcia - w oddali było słychać syreny karetki. - Kiedy przyjechałem zastałem go w takim stanie.
Czułem, że głos mi zaczął drżeć. Każdy z nas był wstrząśnięty. Nawet Spectra, mimo iż znała go zaledwie od niecałej godziny, może dwóch.
Na miejsce przyjechała również policja, oznajmiła nam, że motor miał przecięte hamulce stąd wypadek. Rori był w dość ciężkim stanie. Zacząłem się o niego martwić, znałem go bardzo długo, nie chciałbym stracić takiego przyjaciela.
- Ale kto je podciął? - dopytywał Rassell.
- Tego jeszcze nie wiemy...
- Ale to ustalimy. - dokończył za jednego drugi policjant.
Minęło jeszcze trochę czasu nim wszyscy się zabrali. Ras zabrał ode mnie notatki i dość chwiejnym krokiem wrócił do siebie. Spectra jeszcze chwilę postanowiła zostać u mnie.
- Myślisz, że z tego wyjdzie?
- Nie wiem... ale mam taką nadzieje - mówiłem mętnym głosem.
- Ja również... polubiłam go... - uśmiechnąłem się do niej przelotnie.
Zbliżyła się do mnie i przytuliła mnie. Nie protestowałem, nie miałem na to sił, byłem zbyt wstrząśnięty tym co się dało, nawet objąłem dziewczynę, również była przejęta.
Siedziała u mnie jeszcze trochę po czym się zebrała i zostałem sam. Siedziałem w salonie wpatrzony w podłogę, do czasu gdy nie wrócił ojciec i życie musiało wrócić na trochę do normy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz